- Jak widać - odparł ironicznie, ale nie dodał niczego więcej.
Naskakiwanie na Liama za coś takiego byłoby cokolwiek nie na miejscu. Irlandczyk nie miał nic wspólnego z tym, że Thomas wiedział o jego gatunku w zasadzie tylko tyle, że jego przedstawiciele piją krew, dzielą się na klany i nie znoszą światła słonecznego. Fakt, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat Emisariusz właściwie wykuł wszystko, co dało się wykuć na temat innych zamieszkujących w USA gatunkach nie-ludzi i całkiem nieźle poznał świat zmarłych wcale go nie usprawiedliwiał. Mógł znaleźć więcej czasu na naukę. Naprawdę mógł.
Westchnął ciężko, sięgnął do schowka i wyjął z niego paczkę papierosów. Na szczęście zapalniczka też się znalazła. Siwy odpalił papierosa i lekko uchylił okno. W drodze powrotnej był zdecydowanie mniej gadatliwy niż wcześniej. Patrzcie go, obraził się! To się nazywa dojrzałość! Chyba jednak nie było aż tak strasznie źle; kiedy Emisariusz zaparkował przed swoją samotnią to pospiesznie wysiadł z samochodu, otworzył Liamowi drzwi i otworzył jego parasolkę, a ledwie po przekroczeniu drzwi natychmiast poszedł po jeden z woreczków na krew, które trzymał w łazience.
- Możesz poczekać, czy potrzebujesz krwi w tej chwili? - spytał, wchodząc za wampirem do salonu. Wolną dłonią pomasował skroń. Miał rację. Będzie z tego wszystkiego konkretna migrena. - Możesz wziąć trochę świeżej, jeśli to niezbędne. Ale tylko dziś. Od jutra wra... Zostaw opatrunek! - klepnął Irlandczyka w zdrową dłoń majstrującą przy bandażu.