Lulusz srulusz czy inny dupulusz..
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyPon Paź 20, 2014 10:13 am

Blue
Kiedy Marco rozdzdzielił jego i Livie, Blue nie pognal od razu za Marco. uznal, ze rudzielec potrzebuje chwili, zeby ochlonac. Po tym jak zostal nazwany rzecza i po tym jak musial wejsc miedzy niego i bloodlanke. Wiedzial, ze Marco wcale tego nie lubi...
Kiedy nie zastal rudzielca w jego kajucie , nie spodobalo mu sie to jak wyglada sytuacja. Ze zmarszczonyi brwiami wyszedl i wiedziony swoim dziwacznym instynktem wpadl do kajuty Iry.
- Nie lubie. - burknal marszczac sie mocniej i patrzac na Marco z wyrzutem.
Marco
Watpil w to, ze Ira bedzie w swojej kajucie - wydawal sie byc juz mocno poirytowany - ale mial nadzieje, ze dowodca zostawil jego leki tam, gdzie zawsze. Nie pomylil sie. W szufladzie lezalo niewielkie pudeleczko wypelnione znajomym, bialym proszkiem.
Odwrocil sie zaskoczony, kiedy uslyszal za soba glos Blue. zmarszczyl brwi.
- Blue! Co wlazisz do kajut dowodztwa. idz do siebie, szukac wiecej swoich rzeczy- powiedzial mocno urazonym tonem.
Blue
Westchnal ciezko i wszedl do kajuty zamykając drzwi. Rozejrzal sie i jeknal opuszczajac kaciki ust w dol. Zabawne bylo jak niebieskowlosy szybko potrafil z trybu "gowno mnie wszystko obchodzi" do "Marco, poglaszcz pieska". odchrzaknal i splotl rece strzelajac stawami palcow.
- Nie chce tu. - wydukal w koncu.

Marco
- No tuta zadnych swoich rzeczy nie znajdziesz - mruknal, najwyrazniej mie zamierzajac sie poddac tak latwo. - Moze i dobrze. nie lubisz jak ktos ich dotyka. - mial ochote jeszcze pomarudzic, ale doszedl do wniosku, ze moze rzeczywicie lepiej przeniesc to gdzies indziej. Westchnal ciezko, pokrecil glowa i nerwowo przewracajac w dloni pudeleczko z lekami podszedl d drzwi.
- ira sie wscieknie. Chodz lepiej - w zasadzie nawet na blue nie poczekal. wyszedl. natychmiast skierowal sie do swojej kajuty. Nie posilil sie na komentarz nawet wtedy jiedy Blue stanal w drzwiach i chyba nie byl pewien czy w ogole moze wejsc.

Blue
Tradycyjnie nie powiedzial nic. przez chwile nawet wygladal jakby mial zamiar cos wyartykulowac, ale ostatecznie sie rozmyslil. opuscil ramiona i wciaz utrzymujac mine zbitego psa, ktoa zwykle trafiala do poczciwego serduszka Marco, powlokl sie za nim i po sekundzie wachania przeszedl przez prog i stanal na srodku, drapiac sie po karku.
- Ja... chyba powinnismy pogadac. no bo mi... glupio. - wymruczal pod nsm.
Chyba mial jeden z tych swoich gadatliwych dni.

Marco
Zmarszczyl brwi. Nigdy nie potrafil dlugo wscoekac sie na Blue - za bardzo mu na tym glupim mruku zalezalo. Udalo mu sie jednak cicho prychnac i milcxec przez kolejnych kilka chwil. Nalal do strojacej ma stoliczku szklanki wody, wsypal troche bialej substancji z pudelezka i przez moment po prostu patrzyl jak woda nabiera mleznego koloru.
- A o czym chcesz rozmawiac? To nie ja ucieklem na tyle czasu i nie ja teraz udaje ze nic sie mie zmienilo - fuknal.

Blue
Zagryzl warge i rozjrzal sie po pokoju. podszedl do fotela i usiadl ciezko na fotelu. glosno nabral powietrza i rownie glosno je wypuscil, wplotl palce we wlosy i przeczesal je od grzywki do krotkich wlosow na karku.
- Bo... to bylo nagle. nie chcialem cie mieszac w to wszystko. Przez rok mieszkalem w melinach o ktorych nawet ci sie nie snilo. a potem... jakos glupio bylo napisac telegram 'sluchaj Marco, mieszkam w porcie koo gnomiej dziury, dale ie umiem gotowac. wpadniesz?". poza tym... mogli mnie znalezc. po tym znalazl mnie Ira. - odkaszlnal, spojrzal na Marco i zow spuscil wzrok na szklanke z lekarstwem. - Z dala odemnie byles bezpieczniejszy.
Marco
- Nie wciskaj mi kitow. Mogles sie odezwac w kazdej chwili. Blue, mogles mi po prostu dac znac, ze zyjesz! Zawsze wracales z tych swoich durnych wycieczek ranny albo poobijany, a jak wtedy nie pjawiles sie po dwoch tygodniach... - Marco przygryzl warge i przez chwili skupil sie na zabawie wlosami. - Mogles sie odezwac Blue. Tylko nie chciales. Najwurazniej wcale ci tak bardzo nie zalezalo.
Rudzielec wzial szklanke do reki i usiadl na lozku. Rzucil Blue urazone spojrzenie.
- Nie rob tak. Nie traktuj mmnie jakby wszytko bylo po dawnemu. ja tez mam uczucia, Blue. - arco wreszcie sie zdedowal i, krzywiac sie lekko, wypil calkiem paskudny w smaku lek.

Blue
Jeknal potepienczo. Marco kierował to wszystko na drgę, która Blue wcale się nie podobała. Wymagała większej ilości wjaśnień, słów... rzeczy, których Blue niekoniecznie chciał wyjawiać,
- Marco.. mówiłem ci. Ścigają mnie i to od dawna. - potarł oczy i jeknął. - Mieszanie cię do tego było nieodpowiedzialne. Ale... no Marco... przecież wiesz że ja cię...
Ostatnie slowo wyburczał tak niewyraźnie, że pozostawało tylko w domyśle słuchacza.

Marco
Powinien byc bardziej wsciekly. W zasadzie powinien krzyczec, tupac i biegac po pokoju. Tymczasem tylko cicho westchnal i nico zbyt mocno odstawil szklanke na stol. Wydawac by sie moglo ze na chwile od i Blue zamienili sie rolami.
- Jak widac umiem o siebie dbac. Pracuje dla Iry od kilku lat. Blue... Daj mi spokoj. Po prostu daj mi spokoj - nie mial na to sily. Ani ochoty. Potrzebowal kilku godzin dla siebie.
Nie ucieszyl sie z niezgrabmego wyznania. Albo byl tak obrazomy, albo paskudnie sie czul. Podkrazone oczy i blada skora sugerowaly to drugie.

Blue
Kiedy Marco w zaden sposob nie zareagowal na wyznanie, Blue zacisnal moco piesci.
_ Powinienem sie wczesniej zorientowac. Ty i Ira, tak? Jasne. Kurewskie, bloodlańskie nasienie! - warknąl podnoszc sie z fotela. - Wcale nie chodzi o to, ze mnie nie bylo. Przez trzy lata nie spojrzalem nawet na nikogo, a ty...
Blue nagle krzyknal, zupelnie bez sensu. po prostu zeby sie wyladowac. Niebieskowlosy naprawde wszedl na zly or rozumowania. swoja.
Marco
- Co? Blue, pogielo cie? - marco, kompltnie zbity z tropu, rzucil Blue nierozumiejace spojrzenie. Dopiero po chwili dotarlo do nigo co wlasnie zasgerowal szermierz. Odwykl od jego naglych atakow
- Kompletnie cie powalilo. Ze ja?! Z Ira? Jeszcze nie upadlem na glowe! - rudzielec, chyba po to, zeby wyjsc bardziej przekonujaco, rowniez wstal. - Blue, ogarnij sie! Zreszta, co cie to intersuje? Nawet jesli bym kogos mial - a nie mam! - to i tak by nie byl twoj interes!
Marco machnal reka, jakby chcial zdzielic Blue w potylice, ale ostatecznie nic nie zrobil. Jego policzki zarumienily sie niezdrowo, co w polazeniu z generalna bladoscia dawalo cokolwiek komicxny efekt.
- Jestes bezczelny. Sil brakuje!

Blue
- Ja? Bezczelny?! I kto to mówi?! - warknal wpatrując sie intensywnie w Marco. - To ty masz w dupie moją troskę o ciebie!
Niebieskowłosy przez moment wygladal tak, jakby chcial uderzyc Marco. Na szczescie polowie sie zatrymal i odetchnal glęboko. objal go za ramiona posadzil na lozku.
- Pownienes isc spac. Naprawde zle wygladasz. - zupelnie nagle wroci do swojegntypowego, burkliwego tonu. - Za bardzo mi zalezy... wziales leki, wiec idz spac.
Marco
Przez moment wygladal tak, jakby mial sie zaraz rozplakac. Ze zlosci, czy bezsilnosci, ciezko bylo powiedziec. Na szczesie ograniczyl sie do zdesperowanego westchnienia.
- Ja mam w dupie? Blue, ty nie masz nawet prawa tak do mnie mowic. Ty sie zachowujesz jakby cokolwiek z tego to byla moja wna!
Przynajmniej pozwolil sie posadzic na lozku bez wiekszych protestow. Rzucil Blue poirytowane spojrzenie.
- Czuje sie dobrze. Lek zaraz zrobia swoje i zaczne wygladac jak czlowiek. A musze jeszcze prrjrzec te projekty...

Blue
Zmarszczyl brwi i zerknal na stol z projektami. Z kamienna mina podszedl do sterty papierow, zebral je i wsadzil z pewnym rozpedem do szuflady sekretarzyka. tradycyjnie nie odezwal sie, a tylko spojrzal na Marco w sposob ktory nie znosil sprzeciwu.
- Idz sie myc.

Marco
Westchnal ciezko. Nie mial sily klocic sie dluzej. W przypadku Marco niechec do mowienia to nigdy nie byl dobry znak. Rudielec po prostu wstal, wygrzebal z torby swieze ubrania i z mna wyrazajaca generalna niechec poszedl w strone lazienki.
Po kilkunastu minutach wrocil do kajuty, wciaz z lekko wilgotnymi wlosami, pelen nadziei, ze moze Blue juz nie bedzie. Niestety, dalej siedzial w fotelu. Rudzielec z zacieta mina wyjal z sekretarzyka dokumenty. Bardziej z orzekory niz z checi pracy, bo wolalby odpoczac.

Blue
Widzac co robi Marco zmarszzyl brwi i odlozyl czytana wlasnie ksiazke .
- Odloz. Albo je wyrzuce.
Najprawdopodobniej nie zartowal. Juz kiedys zirytowany wyrzucil cala zastawe stolowa kiedy Marco co kolacje na nia marudzil. Byl w koncu czlowiekiem czynu, nie slow. Czasem az szkoda...
Sam chyba zdazyl w tym czasie umyc sie - mial mokre wlosy i byl w jednej z dobrze znanych Marco pidzam. Spogladal na rudzielca spod mokrej grzywki i znad ksiazki. W jakis sposb bylo to przerazajace. Blue, ktory w jakis sposob przypoina kamienny mur.

Marco
- Blue. Nie wiem jaki ty masz z Ira uklad, ale ja tu mam swoje obowiazki - westchnal ciezko. Ydawal sie przygnebiony. I chyba gryzlo go permanene poczucie winy wobec Iry. Na tyle mocne, ze zapominal o wlasnym samopoczuciu. Chociaz... w zasadzie zawsze byl niepoprawnym altruista.
Przez chwile mierzyl szermierza nieco nieprzytomnym spojrzeniem, ale na swoje szczescie kiedy Blue dosyc bezpardonowo chwycil go za ramie, po prostu wstal i pozwolil sie zaprowadzic do lozka.

Blue
Kiedy Marco wreszcie polozyl se do lozka Blue w pewien sposob odetchnal z ulga. Przymknal ksiazke zakladajac ja palcem i nachylil nad rudzielcem. Chwile wpatrywal sie w niego, az w koncu swoim starym zwyczajem odsunal mu z czola rzydluga grzywke.
- Nawet Ire jestem w stanie ci wybaczyc... - mruknal po raz koleny poprawiajac wlosy Marco. - Kocham cie.
No... zynajmnie tym raze to wypowiedzial...

Marco
- Blue, do jasnej ciasnej, raz powiedzialem, nic mnie z Ira nie laczy - mruknal, tym razem bez wiekszych protestow juz wtulajac sie w poduszke.
- Nie ma tak latwo. masz to powtorzyc jeszcze ze sto razy - przykryl sie dokladniej koldra w zasadzie w tym momencie uznal, ze sen to jednak bardzo dobra idea.

Blue
Blue pokiwal glowa i lekko se usmiecnal. Scena jak z uroczej nowelki...
Pan Szermierz generanie nie chrapal. Generanie tez sypial na lezaco i w czyms co chociaz troche przypominalo lozko. Tej nocy jednak Keller spal na dosc wygodnym, aczkolwiek ciagle fotelu. z odchylona do tylu glowa i ksiazka na piersi Blue nad samym ranem po prostu zdarzlo sie zaczac chrapac. Na dodatek za oknem skoncZyla sie calonocna ulewa w ciszy chrapanie roznosilo sie bardziej.
Marco
Odwykl od slyszenia rankiem czegokolwiek. Na jego wyspie zazyczaj bylo raczej spokojnie, dlatgo kiedy Blue zaczal chrapac, Lemaire obudzil sie calkiem szybko. Nieco nieprzytomny przetarl ozy, zmarszczyl brwi i z powatpiewaniem przyjrzal sie Blue. Po chwili wstal i potrzasnal Blue za ramie.
- Hej, Blue. Blue, wstawaj. Co ci przyszlo do glowy zeby spac na fotelu?

Blue
Steknal wybudzony, podniosl glowe i nadal jeczac zaczal rozcierac zastaly przez noc kark. Spojrzal na rudzielca z mina zbitego psa i potarl wierzchem dloni podpuchniete oko, po czym przetarl liczek. Nie byl pewien czy sie nie obslinil.
- Musialem pilnowac.

Marco
- Ale na dotelu? To przciez niewygodnie. Powinienes byl sie polozyc do lozka! - Marco pokrecil glowa. - Nie trzeba mnie pilnowac. Duzy jestem. A spac mogles isc do drugiej kajuty. ta jest dowodztwa, tu tylko specjalne sprawy! - chyba sie zamotal. Machnal rekami, po czym odwrocil sie i zaczal scielis swoje lozko. Powrocil do swojego normalnego, glosnego ja. Musial czuc sie lepiej.

Blue
- Nie wpuscilbys mnie do lozka. - wzruszyl ramionami i odlozyl ksiazke na stole.
Ziewnal, wstal i jeczc cicho zaczal rozprostowywac stawy. Dzwieki jakie wydawaly jego stawy naprawde nie nalezaly do tych przyjemnych. Jeszcze trzy lata temu nie wydawal takich dzwiekow przy przeciaganiu sie.
Z dosc malo inteligetna mina wpatrzyl sie w plecy Marco.
- Kocham cie. trzecie.

Marco
-Szesc kajut jest wolnych, masz w czym wybierac - mruknal, bardziej chyba zalamany tepotą Blue, niz rzeczywiscie poirytowany.
Najwyrazniej wyznania milosci i troche wyrzutow sumienia dzialaly cuda w jego przypadku. Rudzielec zmierzwil wlosy, tworzac na juz rozczoranej glowie kompletny chaos.
- A dzisiaj moge popracowac, czy za bardzo chory jestem? - rzucil ironicznie. jeszcze ani razu nie odpowiedxial na wyznanie milosci. Chyba naprawde nie zamierzal odpuscic tak latwo.

Blue
Marco wydawalo sie ze nie daje Blue zadnych znakow akceptacji. Wydawalo. Juz samo to, ze Marco pozwalal szermierzowi na cale te podchody, dawalo znak Kellerowi, ze jednak zamierza mu odpuscic. Moze fakycznie po tym setnym "kocham".
- Musisz?

Marco
- Ja pracuje dla Ligi. Pracuje, nie opierdzielam sie - dokladnie powtorzyl wczorajszy rytuali juz kilka chwil pozniej wypil kolejna dawke, jego zdaniem, wybitnie skutecznego leku od Iry.
Mial tylko nadzieje, ze Blue nie zacznie pytac. Marco naprawde nie mial ochoty tlumaczyc tego wszystkiego. Nawet nie bardzo wiedzial jak.
- Poza tym Ira nie pozwoli mi konstruowc jak nie poznam planow.

Blue
- Jutro mozesz. Teraz... pozwol sie jakos przeprosic. Marco? - wbil wzrok w rudzielca.
Przysiadl na lozku i (celowo znajdujac sie juz nizej niz Marco) zgarbil sie lekko i opierajac brode na dloniach, a lokcie na kolanach.
By juz zmeczony tym gadaniem w kolko. Marco molby juz wlaczyc swoj uiwersalny slownik z Blue na ludzki.

Marco
- O nie. Tym razem tak latwo nie bedzie. Zawaliles sprawe. Nie dam sie po prostu przeprosic. Kombinuj.
Marco usiadl na lozku obok szermierza. Poslal mu niezadowolone spojrzenie.
- A dzisiaj co? Dzisiaj dyplomowany doktor Blue kaze umierajacemu lezec w lozku?

Blue
Westchnal i oparl glowe o ramie rudzielca.
- Kocham cie. - mruknal. - Mozesz zostac w lozku. I czytac te dokumenty. To cie az tak nie zmeczy.
Odkaszlnal glosno. czasem mozna bylo odniesc wrazenie, ze gardlo niebieskowlosego jest nieprzystosowane do wydawania z siebie dzwiekow. Przynajmniej nie tych, ktore mozna zakfalifikowac do mowy.
- Zostane z toba.

Marco
Westchnal ciezko i ze zrezygnowana mina oparl glowe o poduszke.
- Blue. Jestem chory, nie na krawedzi zycia i smierci. - troche klamal, ale miak ndzieje, ze Blue sie nie zorientuje. - Odespalem. Jest juz w porzadku. Musze isc ma sniadanie, porozmawiac z Ira, ustalic fakty... Na dobra sprawe to ja jestem nawet twoim przelozonym.. - wydawal sie byc zdziwiony naglym odkryciem.

Blue
Burknal cos pod nosem i polozyl sie obok Marco. Po chwli zastanowienia nie zwazazac na protesty objal delikatnie rudzelca.
- Ira sam umie. - mruknal wtulajac twarz we wlosy Marco.
Niewiele obchodzilo go to, ze Marco uwaza sie za jego przeloznego. i ecale nie zachouje sie, jaky bylo wszytko tak jak bylo.

Marco
Zmarszczyl nos i dzgnal Blue lokciem miedzy zebra, ale ostatecznie postanowil sie nie wyrywac. Mogli polezec troche dluzej, Blue i tak go obudzil calkiem wczesnie...
- Nie moge spedzac kazdej chwili tylko z toba. Ja tu dowodzic musze, ogarniac bic zlych ludzi - mruknal, ale nawet nie sprobowal wyjsc z lozka. Tylko mocniej przytulil poduszke.

Blue
- Nie musisz. Oprocz dzisiaj. Bo zle wyladasz.
Niebieskowlosy poczul sie wygrany. Marco naprawde nie byl przekonujacy w roli kompletnie i nieodwracalnie obrazonego. Na tyle nieprzekonujacy, by traktowanie go jak swojej rzeczy moglo swobodnie zostac zatwierdzone na stale. Chyba tylko dlatego zaczal glaskac brzuch rudzielca.
I odwazyl sie cmoknac go w kark.

Marco
- Blue, ja jutro nie bede wygladal lepiej - oswiadczyl tonem matki po raz setmej tlumaczacej dziecku jakas oczywista rzecz. - Chory jestem. Lepiej nie bedzie.
Jakos tak czul, ze powinien to powiedziec. Inaczej Blue moglby zapragnac zamknac go w tej sypialni na dobre.A to by bylo cokolwie problematycxne.

Blue
- Nie wierze. - mruknal podnoszac reke i znow zaczynajc bawic sie rudymi kosmykami Marco.
Lubi te miekkie, niemal czerwone kosmyki, ktore po prostu nie mogly wygladac dobrze.
- Wiem.. to moja wina. To dlatego, ze nie miales kogos, kto sie toba zajmie. I znalazles soie... krwiopijce.
Fascynujace jakim cudem Blue majac takie, a nie inne zdanie i podejscie do Iry byl w stanie calkiem plynnie i gladko z nim wspolpracowac. To sugerwalo ze dowoda ma na niebieskowlosego jakiegos haka. Przeciez ttylko tak mozna bylo leniwego szerierza zmusic do czegokolwiek.

Marco
- Zejdz z Iry, nic mnie z nim nie laczy. I w zasadzie to on mi caly czas dawal leki... - rudzielec westchnal ze znuzeniem. Nie bardzo wiedzial jak postawic sprawe tak, zeby Blue zrozumial. I nie spanikowal.
- To niczyja wina. Tak po prostu juz jest - Marco odwrocil sie przodem do Blue. - Nie zartuje. Nie bedzie lepiej. Taka moja specjalna uroda.

Blue
Usmiechal sie w sposob, ktory sugerowal, ze Marco jest marudnym czterolatkiem, ktory marudzi przed pojsciem spac, ale wczesniej czy pozniej zasnie burczac pod nosem. Poglaskal rudzielca po policzku ciagle nie zmieniajac miny.
- Marco, przestan. Tak mnie nie odstraszysz.

Marco
Lemaire wywrocil oczyma. O ile wczesnie tlumaczenie Kellerowi calej tej sprawy napawalo g niepokojem, o tyle teraz chodzilo juz chyba sama ambicje rudzielca. Wytlumaczenie Blue o co w tym wszyztkim chodzi nagle zrobilo sie pewnego rodzaju wyzwaniem.
- Nie probuje cie odstraszyc. Stwierdzam fakty. Mam swoje magiczne mojo i za to mojo place wlasnym zdrowiem. Wiec lepiej nie bedzie. Wiec sie przyzwyczaj do tego, ze zamierzam calkiem normalnie funkcjonowac. - usiadl i przeciagnal sie. Chyba zamierzal wstac.

Blue
Zatrzymal Marco w po drogi do opuszczenia lozka.
- Czekaj. Wytlumacz. - Kelle chyba jakims cudem uwierzyl w to, co Marco mu przekazac.
Pociagnal rudzielca mocniej i polozyl na lozku. Sadzac po tym jak zmienila sie ekspresja jego glosu, Blue zaczal brac slowa Marco na serio'

Marco

- No Blue noo! Zanudze sie w lozku przez caly dzien. No wez na wstrzymanie - oswiadczyl tonem niezadowolonego dziecka.
po chwili jednak zreflektowal. Blue chyba zczynal reagowac. Trzeba to bylo wykorzystac.
- Nie ma co tlumaczyc. Ira twierdzi, ze ja umiem umieszczac w cialach innych ludzi jakas swoja energie zyciowa. Czy cos. I wtedy moge im krzywde robic. Albo pomagac - wzruszyll ramionami. - No to choruje, jak mam oraz mniej sily. Moge wstac?

Blue
Podniosl sie, objal Marco i najzwyczajniej w swiecie zmusil rudego do ploznia sie pod nim. Nigdy nie mial z tym specjalnych prolemow, ale teraz, kiedy Marco tak zmarnial, Blue mog zupelie robic z nim co chcial.
- Musze przemyslec. - mruknal wciskajac nmos w zaglebienie szyji Marco. - Kocham cie.
Zamierzal to wszystko przedyskutowac z Ira...on mial lepsza smykalke do tlumaczenia. Moze dlatego, ze rozumial o czym mowil, wrzeciwienstwie do Marco.

Marco
- No Blue! - wynalazca z zaangazowaniem pieciolatka kilka razy zamachal nogami. Westchnal ciezko. - Nic nie musisz myslec. Chory jestem, wczesnie umre,tyle z faktow dnia dzisiejszego. - mowil to wszystko tak, jakby sie w ogole nie przejmowal, albo kompletnie z czyms taim pogodzil. W jrgo przypadku to bylo w sumie calkiem peawdopodobne. Rudy zaczal sie wiercic. Czasem dzialalo i Blue puszczal. Moze teraz tez byla jakas nadzieja,..

Blue
- Musze. A ty musisz mnie kochac. - mruknal calujac Marco w czolo i zsuwajac sie tak, by polozyc sie z uchem na piesi rdzielca. - Nie chce zebys znowu ziknal.
Blue zaczynal byc juz naprawde, naprawde irytujacy. Chyba to tez byla jakas metoda wymuszena czegos na Marco.

Marco

Uderzyl dlonmi w czolo i w gescie kompletnej desperacjo przesunal nimi po twarzy. Juz nawet nie mial ochoty tlumaczyc Blue, ze to wcalnie nie Marco zniknal.
- No dobra. Nie pracowac. Ale ma sniadanie bym poszedl. - tonacy brzytwy sie chwyta... O ile plan dnia Blue zakladal wyjscoe do jadalni, ten chwyt mogl miec sens.
__________________

Blue
Droge do Raet z powodzeim moznaby z powodzeniem odmierzc nie tyle dniami czy przebytymi milami powietrznym, co zmieniajacymi sie nastrojami Blue. Na poczatku wydawal sie wrecz uskrzydlony obecnoscia Marco i ich poprawiajacymi sie stosukami. Nawet zrobil sie calkiem gadatliwy jak na siebie. A potem ktoregos dnia zaczela sie tendencja spadkowa. Blue znowu zrobil sie burkliwy,ojawlo sie w ni calkiem sporo tego jego "zmeczenia zyciem".
Ktoregps dnia rocil do kajuty bardzo pozno, usadowil sie w nogach lozka i zaczal jakos tak machinalnie glaskac stope Marco. Chcial pogadac. zawsze chcial, jesli nie kladl sie od razu. A teraz jeszcze zaczepial.

Marco
Przekonanie Blue do tego, ze Marco nie ma z Ira zadnego romansu zajelo mu troche czasu. Rownie ciezko bylo wyleczyc szermierza z jego wzmozonej nadopiekunczosci, kiedy niebieskowlosy dowiedzial sie jak wyglada sytuacja Lemairea. Marco sadzil, ze moze tyle problemow juz wystarczu. te wasnie Blue zaczal zachowywac se tak' jakby ktos mial umrzec.
Noe zdziwil sie kiedy Keller zasugerowal, ze potrzebuje rozmowy.
- Ej, Blue, co jest?

Blue
Podniosl spojrzenie zoltych oczu i westchnal ciezko. To moglo uspokoic Marco - tak zwykle zaczynaly sie relacje z pogadane z Ira ktore Blue czasem musial po prostu wyrzucic z glowy.
- Ty nigdy nie pytasz.nic o mnie niewiesz i nie pyasz.. - zaczal niezgrabnie.

Marco
- Bo ty nie lubisz mowic o sobie, to cie nie mecze. Kiedys probowalem... - usmiechnal sie lekko i poslal szarmierzowi rozbawione spojrzenie. Po chwili chwycil Blue za reke i pociagnal w swoja strone. Oparl glowe o jego ramie.
- No, co jest?

Blue
Na chwile sie zacial. Nie chcial wcale o tym mowic, ale wiedzial ze Marco zasluguje, zeby dowiedziec sie wczesniej.
- Zawsze mowie, ze jestem z Estii... ciebie nie oszukam. Pamietasz jak sie tam sprowadzilem. Wlasciwie dzieki... nigdy mnie nie wydales... - Blue, ktory mowil owijajac w bawelne.
Koniec świata.
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyPon Paź 20, 2014 8:34 pm

Marci Lemaire

Wywrócił oczyma. Blue był czasami jednym, wielkim paradoksem. Taki cichy, a z drugiej strony kiedy miał coś do powiedzenia zamiast to zrobić, zbierał się przez godzinę.
- Blue. Nie masz za co dziękować. Z jakichś przyczyn kłamałeś. Ja też mam swoje sekrety,szanuję cudze.
Rudzielec nieco matczynym gestem pogładził szermierza po włosach.
- No? Powiesz mi wreszcie, czy mam pytać Iry? - roześmiał się cicho. Czasami dowódca i Keller źle odczytywali swoje intencje i bywało to nawet zabawne.
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyPon Paź 20, 2014 8:53 pm

Blue Keller

Wydał z siebe coś dżwięk pomiędzy parsknięciem, a prychnięciem po czym z umęczoną miną wlepił wzrok w Marco. Zupełnie jakby chciał powiedzieć "weź to wyczytaj z ruchu moich oczu i miejmy to już za sobą". Naiwność Blue czasem nie miała granic.
- Właściwie, to gdyby nie to, że lecimy do Raet, to nigdy bym ci nie powiedział. - niebieskowłosy chyba nie zdawał sbie sprawy z tego, że właśnie kopie sobie grób. - Nie nazywam się Keller, ani nie jestem z Estii. Chciałbym... tylko wiesz... Nazywam sie Blue Altenburg i jestem tak jakby prawowitym następcą tronu Raet.
Właściwie można było stwierdzić, że Blue ma bardz dziwne poczucie humoru i postanowił naigrywać się z biedne Marco. Gdyby Blue w ogole wkazywał jakieś poczucie humoru...
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyPon Paź 20, 2014 9:10 pm

Marco Lemaire

Westchnął niczym rodzic po raz setny słuchający o wybrykach swojego dziecka.
- A ja jestem potomkiem króla Moravii. Blue, mówiłem ci, żebyś nie pił z Irą - rudzielec ewidentnie wziął wszystko za głupi żart. Przechylił głowę, poczekał aż strzelo mu w karku a potem zdecydował, że powinien wstać. Spokojnie przygotował wieczorną dawkę leków - od jakiegoś czasu brał podwójną, ale przynajmniej łatwiej się zasypiało. Wziął szklankę i zerknął na Blue.
- Pomóc ci dojść do łazienki? Nie wyglądasz na specjalnie pijanego, ale w sumie...
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 4:44 pm

Blue Keller

Blue otworzył usta i powoli wziął naprawdę głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze wydając przy tym gardłowy warkot.
- Marco, nie piłem. - burknął w końcu, ukrywając twarz w dłoniach.
Chwilę po prostu trwał w swojej "pozycji umartwienia kompletnego" aż z jękiem potarł oczy i położył dłonie na kolanach.
- I nie mam poczucia humoru. Bo jestem z Raet.
Ohoho, pan Keller wyciągnął ciężki arsenał - zaczął używać argumentów. Jak na człowieka, który w poważne rozmowy wdaje się tylko od święta, a argumentów używa jak pies solniczki, to było prawdziwe osiągnięcie.
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 5:10 pm

Marco Lemaire

Zmarszczył brwi. Był z zasady raczej naiwny, wierzył w większość wciskanych mu bajek, ale to wszystko... To wszystko brzmiało aż nazbyt nieprawdopodobnie. I, w zasadzie, nawet sensownie, jeśli się sugerować kolorem włosów Blue.
- To..weź. Blue, ja wiem, że nie jestem zbyt... mądry, ale nawet ja wiem, że Raet to kościelne państwo. Książę to już na bank by nie mógł sypiac z drugim facetem -mówił całkiem pewnie ale jego mina świadczyła o tym, że chyba nie jest do końca przekonany co do własnych słów.
No bo... Blue formułował pełne zdania. Używał argumentów. I znowu miał tę minę pod tytułem "przepraszam, że kłamałem".
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 5:23 pm

Blue Keller

Niebieskowłosy chyba w tym momencie uznał, że słowa zrobiły już swoje i można spokojnie poczekać na to, jak wykiełkują i oświecą Marco, niekoniecznie z udziałem Blue.
Kiedy rudzielec zakończył swoje niezbyt pewne zdanie, Keller wzruszył ramionami z tak beznamiętną miną jak zwykle i przeciągnął się pozwalając, by strzeliły mu najpierw nadgarstki a potem łokcie. Piękny przypadek przeprostu.
Najchętniej w tej chwili przeszedłby nad tym wszystkim do porządku dziennego i zaproponował zebranie się do snu, ale z doświadczenia wiedział, że Marco będzie teraz używał słów. Całych potoków, które zamienią się w rwące rzeki, a w końcu zaleją wszystkich i wszystko... Tak więc w końcu zebrał się w sobie i żeby wynalazca przypadkiem nie miał problemu z przebiciem się z tym potokiem słów, Blue postanowił sam to piekło zacząć.
- No.
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 5:46 pm

Marco Lemaire

- Nie żartujesz - z chwili na chwilę nieprzekonany uśmiech rudzielca malał, aż w końcu kompletnie zniknął.
- Blue, ty... Ty jesteś... Nie. No nie. Po prostu... Sypiam z arystokratą. Od... od.. długo. A ty mi nic nie powiedziales wcześniej? Blue! Najpierw mnie oszukujesz, potem odchodzisz, a potem zrzucasz to na mnie jedno po drugim! Nie. Ja nie mam na to zdrowia. Książę, cholercia. Religijny jeszcze. No nie. A mama mówiła, że nic z tego wszystkiego nie będzie. Blue, po prostu... nie no, po prostu nie, ja sam nie... - Marco nie składał żadnych konkretnych zdań jeszcze przez dobre pięć minut.
- Jesteś niereformowalny! - podsumował, uderzając dłonią w pościel. - I co. I nie przeprosisz nawet? Nie no, po co, wasza wysokość, "nie powiedziałbym gdybym nie musiał".
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 5:53 pm

Blue Keller

Na wszelki wypadek odczekał jeszcze chwilę po tym, jak Marco zadeklarował chęć ponownego włączenia Blue w rozmowę. Nie był pewien czy Lemaire nie postanowi mu przerwać w połowie, a to... to był już grób.
- Bo to nieważne... - mruknął w końcu, upewniwszy się, że Marco nie chce na razie niczego dodać. - Bo ja nie chcę. Uciekłem.
W zasadzie uznawał to za kompletnie wystarczające wyjaśnienia. Właściwie ciężko było podważyć to, co powiedział. Nie ma to jak filozofia życiowa pana Kellera: nie podoba mi się, zabieram manatki i uciekam z własnego imperium.
Całkiem miło się żyje poza obowiązkami królewskimi. Postami. Generalnie poza czujnymi, kaprawymi oczkami kapłanów. To trochę przerażające kiedy ci kolesie błogosławią każdy kawałek jedzenia który połykasz.
- Nie lubię Raet. - postanowił dodać do swoich wyjaśnień bardzo konkretną informację.
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 6:24 pm

Marco Lemaire

- Oczywiście, że uciekleś. Ale teraz wracasz. I tylko dlatego postanowiłeś się przyznać, powiedziałeś mi to na samym początku. Tylko jakoś nie pomyślałeś o tym, że jak już tam wrócisz, to albo ty albo ja bez kłopotów z tego nie wyjdziemy, mamejo? I w ogóle... - Właśnie ten moment Blue wybrał na wtrącenie się. - No jasne. Tłumaczyć się będzie. Ale nie przeprosi. Bo po co. Jego wysokość - burknął, po czym pokazał Blue język.
- Wiesz Blue... nie. Nie wiesz. Bo ty z wyższych sfer jesteś. A szczerość to taka zaleta prostych ludzi, nie będę ci tłumaczył. Śpisz dzisiaj u siebie. W swojej kajucie. I to ostatecznie postanowione - spojrzał stanowczo na Blue. A przynajmniej miał nadzieję, że stanowczo, bo spojrzenie zbitego szczeniaka nie ułatwiało mu zadania.
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 6:32 pm

Blue Keller

- Ale ja nie żałuję. - mruknął wstając z łóżka. - Nie traktowałbyś mnie normalnie jakbyś wiedział. Tylko tak o.
Machnął ręką, poprawił mankiet koszuli i przez moment stał na środku, jak ta uparta sierotka, która sama nie wie co ze sobą zrobić, ale na pewno nie zrobi tego, co powinna. W końcu jakby się ocknął, jeszcze raz wzruszył ramionami patrząc na Marco i grzecznie powędrował do drzwi. W których oczywiście jeszcze na moment stanął. Chyba powinien w tym momencie wyburczeć coś w rodzaju "przepraszam", ale oczywiście tego nie zrobił.
Cham wylazł trzaskając drzwiami. Też go na tym dworze wychowali... pięknie, pięknie! Może i lepiej dla Raet, że nie mają tak gderliwego, gburowatego i niewychowanego władcy.
Powrót do góry Go down
Moyashi1
Admin
Moyashi1


Liczba postów : 254
Join date : 31/08/2012
Age : 29
Skąd : Grajdoł.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 6:49 pm

Marco Lemaire

- A idź sobie, proszę arystokracka dumo!
Na swój sposób poczuł się dotknięty jeszcze bardziej niż kilka minut temu. Najwyraźniej Blue uznał, że przeproszenie - choćby dla zasady - będzie zbyt... upokarzające? Niepotrzebne? Rudzielec wcale nie miał ochoty wnikać w wewnętrzną argumentację szermierza.
Najwyraźniej też trochę się przez te ostatnie lata zmienił; zamiast polecieć za Blue i zacząć łagodzić sytuację zrobił wszystko żeby zignorować jakiekolwiek wyrzuty sumienia i skupił się na nadrobieniu zaległości w pracy.
A jak już wyszedł, to tylko po to, żeby uzgodnić coś z Irą (i przy okazji opieprzyć go za to, że dochowywał tajemnicy Blue).
Powrót do góry Go down
https://mrocznyzamekemerytek.forumpolish.com
Himo
Admin
Himo


Liczba postów : 250
Join date : 31/08/2012
Age : 30
Skąd : Z nienacka.

A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? EmptyCzw Gru 25, 2014 7:04 pm

Blue Keller

Mógłby to nadal ignorować. Oczywiście, mógł bardzo dobre i długo udawać, że milczenie Marco wychodzi im obu na zdrowie tylko... Tylko wcale tak nie było. I nie chciał... Poza tym, bloodlanka w kółko się kręciła wokół rudzielca. To był kolejny powód do niespania po nocach.
Pukać go w domu chyba też nie nauczyli, bo wszedł po dwóch dniach do komnaty Marco jak do siebie i usiadł na jego krześle jak na swoim.
- Jutro będziemy w Raet. Ira dostał pozwolenia. I ja nie chcę żebyś tak się zachowywał.
Trzy zdania na starcie! Z grubej rury...
Powrót do góry Go down
Sponsored content





A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty
PisanieTemat: Re: A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?   A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz? Empty

Powrót do góry Go down
 
A po ilu Stosukach ty się uśmiechniesz?
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Lulusz srulusz czy inny dupulusz.. :: Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu...-
Skocz do: